KOCHANA NIEWAŻNA

lato 2016 012 lato 2016 047lato 2016 032

Miłe krótkie odwiedziny, a później samotny spacer i wiśniobranie

Nie ma złych uczuć, dopiero zablokowane stają się toksyczne.

Z mojego praktykowania nad uwalnianiem  ukrytych uczuć  zauważyłam, że z powodu lęku ukrywamy wiele uczuć powstałych w wyniku życiowych zdarzeń i z powodu lęku boimy się wejść ponownie w zablokowane emocje  aby  od nich  się uwolnić.

Po uwolnieniu wcześniej zablokowanych lęków i innych emocji na powierzchni moich uczuć pojawiło się przekonanie – „jestem  nieważną dla  bliskich których bardzo kocham”.

Tak jak wszystkim  tak samo i mnie   na przebywanie  z  bliskimi   zależało  najbardziej na świecie.

Do spełnienia powyższych pragnień  blokowały  mnie  opory typu,  bo może  moi bliscy  przyjemniej spędzili by czas w inny sposób i  beze mnie? Jeśli łamałam opór, to okazywało się, że spotkania dla mnie były męczące. No nie!!! – wykrzyczałam sobie, to okazuje się, że  moi bliscy nieświadomie  mnie męczą!!!! Co za kara mnie spotkała!!!

Doprowadzało to do sytuacji, że tak było źle, a inaczej jeszcze gorzej. Moje serce o wewnętrznym konflikcie dawało znać bolesnym kłuciem, łącznie z trzustką i wątrobą. Szybko się zreflektowałam, że karę zadaję sobie sama.

Wiem, że kocham bliskich i jestem kochana więc przebywając razem z nimi powinnam tryskać  energią zdrowia, a było odwrotnie. Każda MIŁOŚĆ  niesie radość i uzdrawianie, więc dlaczego tak się nie dzieje?

Stało się dla mnie jasne, że coś nie tak jest z moimi przekonaniami.  Moje ciało też mi taką informację daje , bo  w  ostatnim  okresie  zaczęłam się czuć coraz gorzej.  Bywało, że musiałam  w ciągu dnia poleżeć  osłabiona i obolała.

Nie miałam wyjścia,  póki co zmuszona byłam  na te wakacje odmówić córce pilnowania moich kochanych wnuków. Na szczęście okazało się to dla nich korzystne, bo na wakacjach  korzystają z  mnóstwa  nowych  atrakcji. U mnie wszystkie atrakcje są  znane  i stały się nudne. Wszyscy są zadowoleni, tylko mnie pozostał smutek i jakiś nieokreślony za czymś żal.

Ponieważ nie lubię cierpieć i się męczyć, przełamałam lęk i weszłam w medytację.  Wczuwając się w siebie, usłyszałam, że moi bliscy są ważniejsi ode mnie. Nie widziałam w tym nic złego, wydawało mi się, że to normalne. Mimo tego kierując się intuicją zadałam sobie pytanie dlaczego bliscy są ważniejsi dla mnie niż ja dla siebie?

Od momentu zadania pytania zaczęłam z sobą wewnętrzną rozmowę;

Automatycznie   blokujący  lęk  włączył   mi wątpliwości, jak to!  Irena chcesz być taką  okrutną egoistką i być dla siebie ważną tak samo jak  twoi bliscy?  To po co żyć! – aż tak pomyślałam przez moment.

Rozsądek podpowiadał mi, że moi bliscy tak samo będą dla mnie ważni, bez względu na to jaki ja mam stosunek do siebie. Jakiś inny głos  poddał w wątpliwość – czyżby?

Najgorsze, że ego podpowiadało mi walkę o ważność w Rodzinie, a taka walka byłaby toksyczna. Na szczęście u mnie   przeważała świadomość, że wszystko jest we mnie i jak rozwiążę  zaistniały konflikt w sobie to  wszystko się poukłada.

Ego standardowo  zaczęło  się bronić, abym nie doszła prawdy co za tym poczuciem „nieważną” się kryje. Związku z tym  jak  tylko zabieram się za terapię  z lękami, to od razu  dopada mnie senność. Dla mnie jest  to tylko znak, że moje myślenie wkroczyło  na właściwą  drogę  do odkrycia prawdy.

Dla dodania sobie otuchy powiedziałam sobie ; Irena jesteś doświadczonym detektywem swoich emocji więc dlaczego nie miałabyś dowiedzieć się jakie zdarzenie, czy aspekty zdarzenia zostały przekłamane?

WEJŚCIE DO  PODŚWIADOMOŚCI

Bramę do podświadomości otworzyłam sobie   klasycznym pytaniem; kiedy Irena ostatnio czułaś się nieważna?

Wczuwając się w   uczucia wywołane byciem nieważną od nitki do kłębka weszłam  do źródła problemu.

Wizualnie zobaczyłam siebie jak miałam dokładnie 3 latka i sześć miesięcy. Widzę siebie w lesie, a obok dość wysoko na hamaku zrobionego z płachty uwieszonej na drzewie śpi mój malutki braciszek. Wiem, że mam go pilnować, aby nie ukradli go „cyganie”. Próbuję  daremnie zobaczyć  czy czasem się nie obudził. Czuję przejmujący strach przed wilkami. Jako trzy letnia Irenka oceniłam błyskawicznie, że braciszek jest wysoko i  przed wilkami bezpieczny, ale ja wystawiona jestem wilkom na widok, a tym samym na pożarcie. Przerażona płaczę i szukam schronienia.  Szybkim ruchem znalazłam się w dołku pod krzakiem i z daleka przez łzy obserwuję hamak ze śpiącym braciszkiem.

Nie wiem jak znalazłam  się w domu z pytaniem, gdzie jest mój maleńki braciszek? Wszyscy pytani odpowiadali mi, że porwali go „cyganie”.

Od tak okropnej dla mnie wiadomości zamarłam i poczułam się winna. Zrobiło mi się bardzo  smutno i  martwiłam się co mu tam porwani zrobią. Dotarło do mnie, że  straciłam braciszka, a bardzo go kochałam. Czułam się zła, niedobra bo  nie upilnowałam braciszka, nie ważne, że bałam się wilków, ja byłam już duża, miałam 3,5 roku, a on był taki malutki.

Widzę siebie jak chodzę  po całym domu smutna bez celu, bez chęci na zabawę. Ciągnięta przez  kolegę poszłam do sąsiadów idąc  za nim jak cień. Aż nagle, przez otwarte drzwi podejrzałam jak mój mały braciszek z gołym tyłeczkiem raczkuje sobie przy oknie przy ławie.

Ten widok bardzo mnie ucieszył, zaskoczył i zdumiał,  że braciszek się odnalazł i nikt mnie  o tym nie powiedział, a ja tak  bardzo  o niego się martwiłam niepotrzebnie.

Nikogo nie obchodziło, że ja się martwiłam, nikt mnie o odnalezieniu braciszka nie powiadomił, ale ja z tego powodu na nikogo nie byłam zła.

Automatycznie za to zaprogramowało mi się przekonanie, że Rodzice, ciocie i wujkowie mnie kochają, ale nie jestem ważna dla nikogo i nikogo nie obchodzi, że ja za nim wylewam łzy. Nie upilnowałam go, to mam za swoje.

Przekonanie – „Jestem nieważna dla biskich, ale wiem, że mnie kochają”.

Mała trzy letnia  Irenka nie zauważyła w tym przekonaniu sprzeczności.  Wytłumaczyłam małej Irence, że jeśli jest się kochaną to jest się dla kochających bardzo ważną.

Jako trzy latka zauważyłam, że moi bliscy porwaniem mojego braciszka wcale  się nie przejęli i tylko ja się o niego martwiłam. Tym spostrzeżeniem zaprogramowałam sobie przekonanie – Dzieci nie są ważne, tylko dorośli”, dlatego nikt poza mną za nim nie płakał.

W dorosłym życiu skutkowało to tym, że zawsze w pierwszej kolejności robiłam  np.  śniadanie mężowi, chociaż małe dziecko płakało. Powstawały  u mnie wewnętrzne  konflikty, bo dzieci kochałam nad życie i nie mogłam pogodzić obsługę  despotycznego męża z opieką nad dzieckiem. W owym czasie  początkowo nawet nie wymagałam, aby pomagał mi w opiece nad nowo narodzonymi dziećmi. Dziś nie dziwi mnie, że już za młodu  chorowałam, miałam usuwany pęcherzyk żółciowy i problemy z nerkami. Wraz ze zmianą świadomości,  toczyłam z mężem  walkę o zaspakajanie  w pierwszej kolejności potrzeb dzieci, aż skończyło się rozwodem.  Teraz wiem, że mój pierwszy mąż był projekcją moich destruktywnych przekonań.

Z tego też powodu, dopóki dzieci się nie usamodzielniły, nie chciałam z nikim wchodzić w związek.

Z perspektywy czasu uświadomiłam sobie, że mnie jako trzylatkę nastraszyli, abym pozostawiona już nigdy  nie oddalała się od braciszka, bo bali się o mnie , że mogę gdzieś zabłądzić, lub utopić  się w bagnach.

Nikt z dorosłych w owym czasie  nie przypuszczał, że z powodu nastraszenia uczynią mi taką krzywdę. Dzieci w powojennym  okresie były bardzo doceniane, kochane i ważne. Niestety to były czasy, kiedy małe dzieci na okres pilnych prac  zostawiano same w domu lub jakimś innym miejscu.  W tamtym okresie  nigdy nie słyszałam, o jakiejś tragedii z tego tytułu, że małe dzieci zostały same. Tylko kiedyś nawet nieznajomi byli dobrymi wujkami i ciotkami i w potrzebie jak byli w pobliżu udzielali opieki.

Moja podświadomość nabyła nowe przekonanie, że ja sama dla siebie mam prawo  być ważną, a nawet mam taki  obowiązek.

Teraz stałam się dla siebie ważna, a tym samym bardziej pokochałam siebie, a moi bliscy  na tym  skorzystają, bo mam dla nich teraz więcej miłości.  Dolegliwości ciała zniknęły i poczułam wielką ulgę.

Im bardziej kochamy siebie, tym  więcej  możemy  ofiarować innym. Życzę wszystkim dużo MIŁOŚCI.

Irena

 

Mój sposób na ukryte lęki

madera 245   madera 567 Bez lęku pierwszy raz leciałam samolotem na wyspy kanaryjskie w 2008r.

 

Lęk to nasze nielubiane uczucie, do którego niechęć czujemy  zupełnie niepotrzebnie.

Nasze zmysły mogą nas zawodzić, myśli okłamują, ale uczucia zawsze mówią prawdę.

Pozytywny lęk jest nam potrzebny jak chleb i woda. Staje  się  dopiero szkodliwy  jak zrobi się toksyczny, podobnie jak woda jest źródłem  życia, ale  toksyczna  zabija.

Co to jest lęk? Jest to uczucie, które jest w nas i mówi nam, że czegoś się boimy, tylko nie wiemy czego.

Z pewnym zasobem lęku już się rodzimy i w ciągu całego życia powstają w nas nowe.

Lęk , strach i gniew są trudne do rozpoznania i nie w tym jest problem, tylko w tym kiedy stają  się toksyczne.

Im dłużej jest ukrywany i głębiej zakopany staje się bardziej toksyczny, a ponieważ  go  nie lubimy, wstydzimy się, to często ukrywamy i zakopujemy głęboko, czasem świadomie, a czasem nieświadomie.  Nie zdajemy sobie sprawy, że w ten sposób sobie szkodzimy.

Spotykam się z opiniami, że jak się ma lęki, to oznacza, że jest się nerwowym, lub przestraszonym, to nic bardziej mylnego jeśli są pozytywne. Każdy ma lęki, bez nich nikt nie mógłby funkcjonować, w  ogóle nie byłoby istnienia.  Przecież gdybyśmy byli pozbawieni lęku, to z ufnością wchodzilibyśmy do paszczy krokodyla na pożarcie.

Często nie zdajemy sobie sprawy, że są strażnikami chroniącymi nas  przed  zagrożeniem  życia i przypominają  abyśmy pobierali lekcje z  przebytych doświadczeń.

Bez lęku nie moglibyśmy istnieć, potrzebny  nam jest do życia jak chleb i woda.

Niektórzy naukowcy twierdzą, że to nie przez lęk, tylko przez uświadomienie wiemy, kiedy jest zagrożenie, nie mnie z naukowcami dyskutować i tego nie czynię. Zakładając, że to prawda, to i tak podświadomie na straży uświadomionego zagrożenia stoi lęk.

Kiedy nasze lęki są w nas uwięzione, stają się toksyczne i rujnują nasze zdrowie i życie. Zablokowane doprowadzają nasze  życie do dużych dramatów i okropnego cierpienia. Każde uwięzione uczucie jest toksyczne, ale w każdym dramacie i cierpieniu podłożem  jest toksyczny lęk.

Lęk tworzy się toksyczny, kiedy świadomie lub nieświadomie, zakopujemy i trzymamy na uwięzi, a on  z upływem czasu rośnie do niebotycznych rozmiarów skazując nas na niepowodzenie życia, na ból i cierpienie.

Dzieje się tak dlatego, że w pewnym momencie jakiegoś nieoczekiwanego zdarzenia wywołujące silne emocje, nasz umysł chowa głęboko powstałe emocje  w naszej  podświadomości. Zakopany lęk wraz z innymi emocjami czyni spustoszenia, a inny nowy  lęk pilnuje, abyśmy do tych zdarzeń nie chcieli  ponownie  wejrzeć.

Każdą terapię zaczynam angażując swoją siłę woli do pokonania dwóch  lęków. Jeden lęk pokonuję  przed ponownym wejściem do zdarzenia, które wywołały silne emocje nie do przeżycia.  Drugi lęk pokonuję przed zmianą życia. Mimo świadomości, że po uwolnieniu lęku nastąpi zmiana pozytywna i nie ma innej opcji lęk nie odpuszcza.

W takich sytuacjach przypominam sobie, że zdarzenia miały miejsce w przeszłości, najczęściej w okresie wczesnego dzieciństwa i jako dziecko miałam prawo sobie nie poradzić lub widzieć zdarzenie w złym świetle, a prawda bywa zupełnie inna. W szoku w każdym wieku zdarzenie można  odebrać mijając się z prawdą.

Zakładając, że doznałam silnych emocji i odebrałam zdarzenie takie jak było naprawdę, to aby pokonać lęk strażnika moich przeżyć powtarzam sobie, że tam już byłam i przeżyłam, to i teraz dam radę, wówczas mój lęk strażnik mięknie i pozwala na odsłonę zakopanych zdarzeń.

„Sytuacja życiowa to wytwór umysłu. Życie jest rzeczywiste.

Patrz, więc na swoje emocje, a raczej odczuwaj je w swoim ciele. Jeżeli jest oczywisty konflikt między nimi , a tym co pojawia się w umyśle – myśl będzie kłamać emocja powie ci prawdę.” – Autor Eckhart Tolle

Po odsłonięciu zakopanych emocji, zawsze okazuje się, że odkopane zdarzenie widzę ponownie zupełnie w innym świetle. Uświadomienie tego faktu powoduje, że toksyczny lęk wraz z innymi emocjami uwalnia się, a ja czuję niesamowitą lekkość i przypływ dużej energii.

Na to samo zdarzenie wykonuję czasem kilka terapii w pewnych odstępach czasowych, bo jednorazowo uwalniają się tylko dwie emocje, czasem trzy. Najczęściej w jednym zdarzeniu jest wiele aspektów i zablokowanych wiele emocji. Wielu twierdzi, że na to zdarzenie już terapię miałam i nie chcą ponownie do tego zdarzenia wracać i to jest duży błąd. Dowodem na to, że nie odblokowali wszystkich emocji, jest niechęć do ponownego wejrzenia w przerabiane wcześniej zdarzenie.

Obecnie nie oczekuję jak dawniej, jakie po terapii zachodzą zmiany. Delektuję się przypływem  nowej energii  i odczuwaną radością. Poddaję się całkowicie przeżywanym uczuciom i sile natury.  Dopiero z perspektywy czasu obserwuję jakie pozytywne zmiany zaszły w moim życiu i zdrowiu.

Irena